
Żeby zakochać się w górach, wcale nie trzeba na nie wchodzić. Niekiedy wystarczy na nie spojrzeć i zauroczenie pojawia się samo. Można sobie w tym pomóc, wybierając miejsce na owe spoglądanie, i wcale nie trzeba szukać go gdzieś daleko. Przykład takiego miejsca, stanowi tatrzańska Rusinowa Polana, z której rozpościera się jeden z najciekawszych widoków na Tatry Wysokie. Ciekawy między innymi z powodu tego, iż za jednym zamachem widzimy stąd najwyższe szczyty Polski i Słowacji, czyli Rysy oraz majestatyczny i trudno dostępny Gerlach. Do polany można dotrzeć z trzech miejsc. Z Palenicy Białczańskiej, z Wierchporońca lub przez Dolinę Filipka. Wszystkie trzy warianty dojścia rozpoczynają się przy Drodze Oswalda Balzera, prowadzącej z Zakopanego do Morskiego Oka, a więc bez problemu dojeżdżamy tam jednym z wielu kursujących na tej trasie busów. Osobiście polecam wędrówkę szlakiem z Doliny Filipka, gdyż wiedzie on w pobliżu Sanktuarium Matki Boskiej Jaworzyńskiej, gdzie zobaczymy symboliczne miejsce pamięci o tych, którzy zginęli w górach, albo poświęcili swoje życie propagowaniu wiedzy o nich. Szlak ten praktycznie nie ma żadnych stromych podejść i nie wymaga żadnego specjalnego przygotowania fizycznego. Przygotować można jedynie kanapki i coś do picia, bowiem po dotarciu na polanę, niemalże na pewno będziecie mieli ochotę pobyć tam dłużej.

Rusinowa Polana jest miejscem, w którym według rygorystycznie przestrzeganych reguł został dopuszczony tzw. wypas kulturowy owiec na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. W latach 1960 – 1972, wypas owiec na tatrzańskich halach był całkowicie zakazany, a tłumaczono to negatywnym wpływem obecności tych zwierzaków na okoliczną florę, którą po prostu miały wyjadać do gołej ziemi. W krótkim czasie okazało się, że jest wręcz na odwrót, gdyż w pewnym zakresie, bytność owiec na halach jest niezbędna. Tam gdzie ich zabrakło, teren zaczął być odzyskiwany przez las, wypierający charakterystyczną dla tego rejonu roślinność otwartych przestrzeni. Becząca, kudłata gromadka wróciła na dawne tereny z początkiem lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ruszając na odsiecz zarastającym drzewami halom. Z uwagi na to, że miejsca wypasu znajdują się na terenie parku narodowego, został on poddany określonym rygorom. Oczywiście pierwszym z nich jest liczebność pogłowia, lecz tym, co najbardziej rzuca się w oczy i jednocześnie cieszy, jest otoczka z nim związana, czyli wspomniana „kultura”. Podczas kulturowego wypasu muszą być zachowane dawne obrzędy i zwyczaje pasterskie, a sami pasterze (juhasi), powinni posługiwać się gwarą góralską i nosić tradycyjny strój góralski. Baca, do którego należą zwierzęta podpisuje umowę z TPN i przechodzi stosowny kurs bacowski, a same owce, pochodzą z miejscowej rasy górskiej. Do ich pilnowania, mogą być wykorzystywane jedynie owczarki podhalańskie. Z owczego mleka wytwarza się ser zwany bundzem, bryndze, które powstają z roztartego bundzu oraz solone i wędzone oscypki. Produkt uboczny stanowi żętyca, czyli nadająca się do picia serwatka. Wszystko to można kupić na miejscu od bacy. Oczywiście w sezonie wypasu, który rozpoczyna się redykiem wiosennym po 23 kwietnia, a kończy redykiem jesiennym po św. Michale 29 września.





Mapka dla lepszej orientacji w terenie 🙂