Wydawać by się mogło, że Kasprowy Wierch jest banalny z punktu widzenia co bardziej aktywnych włóczykijów. Tymczasem, okryty białym płaszczem, nabiera imponującej urody i przyciąga wzrok, kontrastując w pogodne dni z głębokim błękitem zimowego nieba.
Co tu dużo gadać, góry najpiękniej wyglądają zimą. Nie dość, że ładne, to w dodatku takie nieprzystępne, co zwiększa satysfakcję z wędrówki zaśnieżonymi szlakami. W dalszym ciągu mamy zimę, więc nie wypada się ociągać, tylko wyruszać na śnieżną włóczęgę. Dla zachęty, kilka zdjęć z białych, tatrzańskich ścieżek.
Jaki szlak wybrać na w miarę bezpieczną, zimową wędrówkę dla średnio zaawansowanych? Nie jestem znawcą Tatr, lecz z mojego punktu widzenia, ciekawą propozycję stanowi szlak wiodący przez tzw. Czerwone Wierchy, ale tylko na krótkim odcinku, pomiędzy Kasprowym Wierchem , a Kopą Kondracką . Może jest to spacer niezbyt imponujący dystansem, lecz przy braku zachmurzenia, zapewniający rewelacyjne widoki oraz relatywnie szybki odwrót w razie zmiany warunków atmosferycznych. Oczywiście, przy dobrej pogodzie można przejść całą trasę, poprzez Kopę Kondracką, Małołączniaka, Krzesanicę i Ciemniaka, jednak przy ewentualnym załamaniu aury, może zrobić się niebezpiecznie. Wierchy są bowiem szczytami obłymi, lecz w wielu miejscach podciętymi stromiznami, co czyni je zdradliwymi przy braku widoczności. Po prostu brak jest punktu odniesienia i łatwo pomylić kierunki. Wtedy łagodny stok, może nagle zakończyć się urwiskiem. Jeżeli nie wierzycie, to sięgnijcie po książkę „Wołanie w górach ”, autorstwa Michała Jagiełły, nieżyjącego już Naczelnika TOPRu. Opisuje on między innymi dramatyczne akcje ratunkowe, które miały miejsce na tym szlaku.
Pojęcie „bezpieczny szlak” w zimowych Tarach, jest względne. W dużej mierze zależy to od pogody, lecz również od wyposażenia tych, którzy się na taki szlak wybierają. Stosunkowo łatwa latem trasa przez Czerwone Wierchy , zimą może spłatać figla, nawet w słoneczny dzień. Miejscami, szlak wgryza się w skaliste zbocza i gdy zostanie w tych miejscach przykryty śniegiem, tworzą się na nim pochyłości, którymi można zaliczyć bardzo przykry zjazd w kierunku słowackiej Cichej Doliny. Bez raków na nogach, raczej nie ma co się tam wybierać. Kijki trekkingowe do podpierania się również wskazane.
Odpowiednio wyposażeni (przynajmniej w raki, nie wspominając o zimowym ubiorze), przy dobrej pogodzie możemy na tym szlaku podziwiać naprawdę świetne widoki. Na zdjęciu w centrum – Giewont . Tuż obok niego, skalny grzbiet. To Długi Giewont .
Oddalając się od Kasprowego Wierchu, przechodzimy przez, albo zboczami skalnych wzniesień. W kierunku Kopy Kondrackiej, pierwszym takim wzniesieniem od Kasprowego, jest Pośredni Wierch Goryczkowy , następnym – Goryczkowa Czuba , kolejnym zaś – Suchy Wierch Kondracki . Za nim, od szlaku czerwonego, schodzi w dół zielony. Można nim już w tym miejscu zejść do schroniska na Kondratowej Hali. Od Kasprowego do schroniska na Kondratowej przy zejściu zielonym szlakiem, mamy około 5,5 km. Należy jednak pamiętać o tym, że przy bazie w Zakopcu, wypadałoby jeszcze zejść do Kuźnic, a to już daje łącznie ponad 9 km.
Wśród chmur, po prawej, wyglądająca stąd niczym pazur – Świnica . W rzeczywistości, jest to szczyt o dwóch wierzchołkach, lecz ten drugi nieco się w tym momencie ukrył.
A tam w dole… Zakopane! Bliżej i na wprost – Myślenickie Turnie i posadowiona na nich stacja pośrednia kolejki linowej na Kasprowy Wierch.
Ścieżka przez Suche Czuby Kondrackie . Urozmaicona zarówno latem, jak i zimową porą. Trochę drapania się po skałach, jak i wędrówki wąskimi półkami.
Cicha Dolina Liptowska (Słowacja). Jedna z największych i najdłuższych tatrzańskich dolin (16 km) o bogatej i momentami krwawej historii. Niegdyś, szlak zbójnickich wypadów „na Węgry”, gdyż tereny stąd na południe, należały do Austro – Węgier, a w czasie drugiej wojny światowej, arena zaciekłych walk partyzantów słowackich i radzieckich z hitlerowskimi oddziałami. Po wojnie, przede wszystkim trasa przemytnicza. Obecnie, całkowicie zamknięty dla turystów obszar ochrony ścisłej.
Kozice tatrzańskie, czyli dodatkowa, niezwykle urocza atrakcja wędrówki Czerwonymi Wierchami. Wprawdzie szlak jest uczęszczany, jednak wydaje się, iż zwierzaki te niewiele sobie robią z obecności człowieka, spokojnie pasąc się w odległości, którą same uznają za bezpieczną dla siebie. Niezależnie od pory roku, miejsce to daje dużą szansę na spotkanie tych sympatycznych stworzeń. Oczywiście, powierzchowna obojętność kozic wobec ludzi nie oznacza, że można do nich podejść i je głaskać, gdyż są bardzo płochliwe. Zaniepokojone, błyskawicznie umykają w miejsca niedostępne dla dwunogich intruzów. Przez całe życie mają do czynienia z najtrudniejszymi, wysokogórskimi warunkami. Takimi, które przerażają ludzi. Lecz i one popełniają błędy kosztujące życie. Najczęściej giną pod lawinami, ale w tym przypadku powstaje podejrzenie, iż wbiegają na tereny zagrożone lawinami tylko wtedy, gdy zostaną spłoszone przez ludzi. Zimą, na przełomie 2017 i 2018 roku, odnotowano 60 przypadków śmierci kozic.
Już w XIX wieku, kozice tatrzańskie znalazły się na skraju wymarcia. Przede wszystkim, na skutek działalności ludzi, którzy wypasali bydło i owce na terenach zamieszkiwanych przez te zwierzęta oraz intensywnie na nie polowali. Góralskich myśliwych, specjalizujących się w tego rodzaju łowiectwie, nazywano w tamtych czasach „koziarzami”. Opamiętano się jednak i w 1868 roku w sejmie galicyjskim uchwalono Ustawę względem zakazu łapania i sprzedawania zwierząt alpejskich właściwych Tatrom, świstaka i dzikich kóz . W oparciu o ten akt prawny utworzono straż, której zadaniem była między innymi ochrona kozic. Wśród pierwszych członków straży, znaleźli się byli „koziarze”, lecz w odmiennej od dotychczasowej roli. Od tego czasu, populacja kozic zaczęła się odbudowywać. Niemniej jednak, gatunek ten w dalszym ciągu znajduje się na liście Czerwonej księgi gatunków zagrożonych , i to w dramatycznej kategorii CR (krytycznie zagrożone). Gorsze są tylko EW (wymarłe na wolności) oraz E (wymarłe).
Kozice są prawdziwymi, górskimi twardzielami, wyposażonymi przez naturę w szczególny ekwipunek, jakim jest między innymi wyjątkowe serce i układ krążenia. Serce tego zwierzaka, to superpompa nieprzeciętnych rozmiarów, ważąca ponad 400 gramów, przy średniej wadze zwierzęcia nie większej od 50 kg. Dla porównania, serce rosłego mężczyzny o wadze 80 kg, to 300 – 350 gramów. Kobiece nie przekracza 280 gramów. Co więcej, krew kozicy, zawiera 3x więcej czerwonych krwinek, które odpowiadają za transport tlenu. Oczywiście, jest to porównanie z krwią człowieka. Nie ulega zatem wątpliwości, że kozicom raczej nie zagraża choroba wysokościowa. Są one zwierzętami stadnymi, chociaż nie są to liczne grupy. Zwykle liczą one do 15 osobników. Taka grupa, to kierdel . Nazwa pochodzi od tej, jaką określa się stado owiec na wypasie w górach. Jest to jedyny ssak, który w okresie zimowym nie schodzi poniżej linii drzew, gdzie można ukryć się przed ekstremalnymi warunkami tego trudnego okresu. Nawet ich gody mają charakter ekstremalny, na co wskazuje już sama nazwa – gon , od gonitwy. Cap goni tak wytrwale wybraną kozę, aż ją odpowiednio wymęczy. Gorzej, gdy ona ma lepszą kondycję od niego 😀
Każdego roku, wiosną i jesienią odbywa się po obu stronach granicy liczenie kozic. Wiosną pozwala ono ustalić, ile zwierząt przeżyło zimę, jesienią zaś, określić liczebność przychówku. Jesienią 2018 roku doliczono się na terenie całych Tatr 1431 tych zwierzaków łącznie. Po stronie polskiej, dorosłych było 421, w tym 46 młodych. Po stronie słowackiej, odpowiednio 1010, w tym 75 koźląt. Tak dla przypomnienia, polska strona Tatr, to jedynie około 20 procent całej ich powierzchni.
Kozica w logo Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Dynamiczna zmienność pogody w górach. Gdy znajdowaliśmy się w Kuźnicach, niebo było tak szczelnie zasnute ciężkimi chmurami, że byliśmy przekonani, iż tego dnia nie ma najmniejszych szans na przejaśnienia. Szczyt Kasprowego, przywitał nas oszałamiającą falą promieni słonecznych, zapewniając widoki o nadzwyczajnej ostrości i wspaniałych barwach. Wędrówkę w kierunku Kopy Kondrackiej przeplatały chmury sypiące obfitym śniegiem, słońce i błękit nieba oraz momentami porywisty wiatr, przed którym nie sposób było się ukryć na trasie. Na zdjęciu, widok z podejścia na Suchy Wierch Kondracki , a na wprost – zasnute niby mgłą Suche Czuby Kondrackie . To nie mgła, tylko zadymka śnieżna, z którą zmagają się widoczne stąd, malutkie postacie idących szlakiem.
Podejście na Kopę Kondracką . U dołu: Przełęcz pod Kopą Kondracką i biegnący w dół szlak oznaczony kolorem zielonym . Wprost, do schroniska na Hali Kondratowej .
Unfinished business, jak mawiają Angole. Czyli moja druga, nieudana próba przejścia całego szlaku przez Czerwone Wierchy. Latem, zakończone zejściem o zmroku z Małołączniaka przez Kobylarzowy Żleb . Tym razem zaś, zostaliśmy zwiani przez zimowy wiatr z Kopy Kondrackiej, wycofując się żółtym szlakiem w kierunku Giewontu. Obie próby rozpoczynałem od strony Kasprowego, więc kolejną, chyba wypada podjąć od Hali Ornak , bądź czerwonym szlakiem, wprost na Ciemniaka . Mam nadzieję, że już wkrótce 🙂
Na wprost: Siodłowa Turnia . W tle po lewej: fragment Wielkiej Turni Małołąckiej .
– To zbójnickie prawo Giewontu, że pierony biją, choć krzyż przecież poświęcany. Jak idzie burza, trzeba wiać w dół! (Michał Jagiełło, autor książki „Wołanie w górach”). Mogę się założyć, iż zapytani o to, nie będziecie wiedzieli, który z tatrzańskich szczytów pochłonął najwięcej istnień ludzkich. Nic w tym dziwnego, gdyż odpowiedź jest zaskakująca. Otóż tym złowrogim wierzchołkiem, jest chyba wszystkim znany Giewont . Wizytówka Zakopanego, górujący nad miastem, widoczny niemalże z każdego jego zakątka i cel nieprzebranych tłumów wszelakiego pokroju turystów. Na przestrzeni ponad 95 lat gromadzenia statystyk nieszczęśliwych wypadków w tym miejscu, naliczono aż 76 incydentów zakończonych śmiercią. Do najbardziej znanych należy ten z 15 sierpnia 1937 roku, kiedy uderzenie pioruna zabiło 4 osoby, a 13 zostało rannych. Impet tego ciosu był podobno tak mocny, że jedno ze zwęglonych ciał zostało nim odrzucone o 50 metrów od tego miejsca. Przedwojenne gazety szeroko rozpisywały się na ten temat, gdyż zginął wówczas Kazimierz Bania , znany w tym czasie zakopiański kelner, który bawił przyjezdnych swoimi ekwilibrystycznymi wyczynami na szlaku wiodącym do szczytu Giewontu. Otóż całą tą trasę, pokonywał niosąc na jednym ręku tacę pełną świeżych ciastek, które następnie sprzedawał biwakującym pod stojącym na wierzchołku krzyżem, skąd rozpościera się imponujący widok na wszystkie strony świata.
Na wprost: Małołączniak (2096 m n.p.m.) oraz jego majestatyczna Wielka Turnia o ścianach mierzących od 300 do 500 metrów wysokości. Lepiej nie zgubić tam szlaku! Widok z Kondrackiej Przełęczy .
Krzyż, błękit, biel i kosodrzewina, nieodparcie kojarzą się z symboliką utrwaloną na odznace GOPRu. Błękitny, równoramienny krzyż jest symbolem nadziei, pomocy i ratunku. Oznacza również bezkres nieba nad górami. Białe tło jest tablicą życia, którą można zapisać dobrymi, jak i złymi uczynkami. Gałązki kosodrzewiny zaś, nawiązują swoim srebrnym kolorem na tej odznace do mgły i szronu, czyli zmiennych warunków w których ratownicy niosą pomoc znajdującym się w potrzebie. Akurat to znaczenie, jest odmienne od powszechnie znanej, smutnej symboliki gałązki kosówki, kładzionej na ciałach tych, którym nie było danym wrócić żywymi w doliny. Wśród miejscowych krąży legenda, według której dawno temu, kosodrzewina była pięknym, dumnym i strzelistym drzewem. Jednak to z jej drewna miał zostać wykonany krzyż na którym skonał Chrystus. Z żalu po tym zdarzeniu, kosodrzewina skurczyła się w sobie, poskręcała i zaczęła pełzać tuż nad ziemią: „…tem, co je w dusy, bo drzewo mo duse, i kosodrzewina zgodzieła sie, coby wyzdajali z niej krzyz na Męke Pańskom, tak sie jakosi zrobielo, co skarlała i cołga sie na kolanach, pokręcona z załości, hej …”
Schronisko na Hali Kondratowej. Stąd do Kuźnic, jeszcze 3,5 km zejścia. Wrażenia odnośnie tej miejscówki? W moim rankingu na najsmaczniejszy schroniskowy bigos, plasuje się za izerską Chatką Górzystów. Bigos na Kondratowej, wydał mi się za mało treściwy. To znaczy, widelec nie za bardzo stał w nim „na baczność”, a i bliżej niezidentyfikowanego mięsa było dużo mniej od tego, które serwują w Izerach. Ale po zejściu z Giewontu, smakował naprawdę przyzwoicie 🙂 Podziękowania dla Vee za tą wspólną wędrówkę. Szczególnie, za zejście od Kondrackiej Przełęczy, do schroniska 😀
You must be logged in to post a comment.