Jesień w Górach Izerskich

 

Czeski Paličník. Malownicza miejscówka, którą wypatrzyłem przeglądając w internecie zimowe zdjęcia z tej okolicy. W śnieżnej oprawie wygląda prześlicznie, ale w jesiennej też nie można mu odmówić urody. Paličník na zdjęciu, to skała znajdująca się na zboczu wzniesienia o tej samej nazwie. Najłatwiej dotrzeć tutaj wychodząc z czeskiej miejscowości Bily Potok. Żółtym szlakiem, są to tylko 4 km w jedną stronę. Ze Świeradowa przez Izerski Stóg i Smrek, mamy już 12 km w tą.

Rok wcześniej, moja jesienna wędrówka po Karkonoszach zaowocowała pięknymi, kolorowymi zdjęciami, które umieściłem we wpisie zatytułowanym Jesień w Karkonoszach. Zachęcony tym plonem zdjęciowym, na obecną październikową wędrówkę wybrałem sąsiadujące z Karkonoszami Góry Izerskie. Nieodległe, lecz zauważalnie odmienne. Większość izerskich szczytów nie przekracza wysokości tysiąca metrów, dlatego w przeciwieństwie do Karkonoszy, w okolicach wierzchołków są one bogato zalesione, co w warunkach słonecznej październikowej aury stanowi obietnicę naturalnego festiwalu ciepłych barw na całej powierzchni tego pasma górskiego.

Idąc polską stroną przez szczyt Izerskiego Stogu nie natknąłem się na jakieś specjalnie ciekawe miejsca. Oczywiście nie oznacza to, że ich tam nie ma. Niemniej jednak dopiero u naszych południowych sąsiadów pojawił się ich prawdziwy wysyp. Odnoszę wrażenie, że dla Czechów każda okazja jest dobra, aby zrobić z niej ciekawostkę. Na przykład to zdjęcie. Jest to obelisk upamiętniający wycieczkę Theodora Körnera, znanego w Niemczech poety z przełomu XVIII i XIX wieku. Theodor razem z kumplami robił tutaj w 1809 roku tak udany melanż, że zaowocował on serią pięknych wierszy jego autorstwa, opiewających uroki tego regionu. Obelisk Körnera i inne pobliskie ciekawostki skupiono nieopodal szczytu Smreka.

W Izerach byłem już kilka razy, jednak wcześniejsze wędrówki skupiały się na tej ich części, która znajduje się nad Szklarską Porębą i Jakuszycami, zahaczając o Łąkę Izerską (powszechnie nazywaną Halą Izerską). Tym razem postanowiłem najpierw skierować się na Stóg Izerski, a następnie przejść na stronę czeską w okolicach Smreka (jeden z wyższych szczytów po czeskiej stronie Izerów). Tradycyjnie, moją bazą wypadową stał się Świeradów Zdrój. Ten popularny ośrodek uzdrowiskowy ma bardzo wdzięczne usytuowanie, które takim łazikom jak ja, daje całkiem satysfakcjonującą swobodę w obieraniu szeregu wariantów przejścia wytyczonymi w tej okolicy szlakami turystycznymi.

Hmm… Nie mam pojęcia, co to za koleś. Niemniej jednak wygląda intrygująco. Można natknąć się na niego tuż obok wieży widokowej na Smreku.
Wieża widokowa na szczycie Smreka (Czechy)

Spacer przez Izery jest jak amerykański film drogi – autostrada (w naszym przypadku: szlak turystyczny) potrafi ciągnąć się po przysłowiowy horyzont. Stoisz tutaj, a koniec niknie gdzieś tam, w oddali. Wzniesienia nie są nazbyt strome i nie ma za wiele forsownych podejść. Szlaki są tak wygodne, że nawet się nie spostrzeżemy, a w nogach będziemy mieć dwucyfrową liczbę przewędrowanych kilometrów.

Ciekawy widok w kierunku zachodnim z wieży na Smreku. Na wprost Bogatynia i potężne wyrobisko z którego jest wydobywany węgiel brunatny dla elektrowni Turów. Tak, tej spornej z Czechami. Stąd w oddali widać jeszcze dwie elektrownie z takimi samymi wyrobiskami po stronie niemieckiej. Ich właścicielami są Czesi. Jak dobrze przyjrzycie się zdjęciu, to udało mi się na nim uchwycić nietypowe zjawisko. Mleczne jezioro za Bogatynią, to właśnie wspomniane polskie wyrobisko. W tym momencie pławią się w nim poranne, jesienne mgły, dlatego miejsce to wygląda jak półmisek pełen mleka. Zwykle, jest to naga, ogromna dziura w ziemi.

Warto zachować pewną czujność i pilnować przebiegu ścieżki wiodącej do obranego przez nas celu, bowiem potrafi ona ukradkiem rozejść się tak, że dopiero po dłuższym czasie orientujemy się, że maszerujemy w przeciwnym do wcześniej obranego kierunku. Niby zwracam na to uwagę, lecz będąc tutaj po raz kolejny, znowu dałem się nabrać i dzięki temu wyraźnie wydłużyłem zaplanowany na ten dzień dystans. Ale nie marudzę z tego powodu, gdyż był to bardzo przyjemny, jesienny spacer. Tak, to ja mogę błądzić częściej 😉

Szczyt Smreka (Świerkowa Góra), 1124 m n.p.m.
Pamiątkowa tabliczka na słupie posadowionym na szczycie Smreka. Karel Nádeník był propagatorem turystyki w Górach Izerskich i autorem szeregu publikacji traktujących o topografii i historii tego regionu. Mieszkał w pobliskim Novym Meste pod Smrkem. W 2008 roku otrzymał honorowe obywatelstwo od władz tego miasteczka. Wśród miejscowych nadal krążą opowieści o Karelu i jego piesku, którzy niezależnie od pory roku i aury wędrowali izerskimi szlakami. Ich już nie ma, lecz ciepłe wspomnienia zostały.
Jeziorka, bajorka, bagienka, torfowiska, potoki, strumienie. Góry Izerskie stoją wodą. Gdzie się nie ruszysz, to mokro i coś się sączy. Lepiej nie łazić poza szlakiem, bo można skończyć w torfowisku i za dziesięć tysięcy lat naukowcy będą mieli z nas radochę, badając dobrze zakonserwowanego w torfie człowieka prymitywnego, wraz z jego skromnym wyposażeniem 😉
Krzyże przy drodze. Nazwiska na tabliczkach nic mi nie mówiły, ale w czeskim internecie znalazłem opis zdarzenia, które zostało nimi upamiętnione. Gdy po drugiej wojnie światowej władzę w Czechosłowacji przejęli komuniści, część ludności nie chciała tej zmiany zaakceptować. Wśród niezadowolonych było dużo młodzieży, wychowywanej przed i w trakcie wojny przez organizacje pokroju naszego Związku Harcerstwa Polskiego. Latem 1949 roku, grupka takiej niepokornej młodzieży biwakowała w Izerach. Pewnego ranka, dopadli ich czechosłowaccy, komunistyczni siepacze, którzy otworzyli z karabinów maszynowych ogień do śpiących w namiotach chłopców. Kilku z nich zostało rannych, a dwóch zabito. Jiří Hába i Tomáš Hübnera mieli po 19 lat. Krzyże umieszczono przy szosie wiodącej z Bilego Potoku do Cernej Ricki.

To nie było tak, że mój spacer miał charakter spontaniczny i nie miałem jakiegoś konkretnego celu wędrówki. Na zdjęciu miejsce, z którego rozpoczęła się jedna z największych (jeżeli nie największa) katastrof w obecnie czeskiej części Gór Izerskich. Na początku XX wieku pochłonęła ona kilkadziesiąt istnień ludzkich. O niej będzie w oddzielnym wpisie.

 

Izerskie Szlaki

Jesienna wędrówka przez Izery. Tempo wybitnie spacerowe, ale dystans całkiem przyzwoity 🙂

Jizerka (Czechy)

Bardzo przyjemne odkrycie. Idąc w kierunku polskiego schroniska Orle, w promieniach zachodzącego słońca natknąłem się na tą osadę, która natychmiast urzekła mnie urodą swojej zabudowy. Czarno – białe ściany domów, wspaniale kontrastują z górską łąką na której są posadowione i z pobliskimi wzniesieniami Izerów. Estetyczna uczta dla patrzącego. Cudeńko architektoniczne.

Osada Jizerka powstała dawno temu, bo w XVI wieku (oczywiście widoczna na zdjęciach zabudowa nie jest tak stara) i już wówczas była znana z tego, że w przepływającym przez nią potoku znajdowano szafiry (rzadko występujący minerał szlachetny). Później powstały tutaj dwie huty szkła, gdzie produkowano tzw. szkło dmuchane.

Charakterystycznym dla zabudowy Jizerki jest rozrzucenie po okolicy budynków, co miało w sobie pragmatyczny cel. W razie wybuchu pożaru w którejś z hut, stosunkowo duże odległości między gospodarstwami, dawały większe szanse na to, że ogień nie przeniesie się na inne domy.

Nad osadą góruje Bukovec. Jest to wierzchołek wygasłego przed wieloma milionami lat wulkanu. Przez wieś przepływa okazały Szafirowy Potok. Do Jizerki można dojechać szosą wiodącą od Harrachova.