Wraz ze szlakami wiodącymi przez Rohacze i Banówkę, Otargańce należą do najciekawszych tras turystycznych w słowackich Tatrach Zachodnich. Może nie posiadają takich „momentów” z ekspozycjami jak pierwsze dwa, ale za to mają… przewyższenie! I to jedno z największych w całych Tatrach. Mam na myśli różnicę w pionie pomiędzy najniższym, a najwyższym punktem na szlaku i w przypadku Otargańców podaje się 1400, a nawet 1500 metrów. Jest to oczywiście zależne od tego, skąd rozpoczynamy wędrówkę.
Wikipedia opisuje Otargańce jako: „…potężną boczną grań w słowackich Tatrach Zachodnich, rozdzielającą Dolinę Jamnicką od Doliny Raczkowej„. I faktycznie, oglądane z dna którejś z tych dolin, wywołują imponujące wrażenie. Składa się na nie kilka szczytów, spośród których najwyższa jest Jakubina (pol. Raczkowa Czuba) – 2194 m n.p.m.
Oprócz wspomnianego przewyższenia, spacer przez Otargańce oferuje jeszcze jedną (i chyba najbardziej pociągającą) atrakcję – odosobnienie. Szlak nie jest popularny wśród górskich łazików, bowiem z Polski dostęp tutaj jest mocno utrudniony z powodu odległości (chociażby w przypadku wyjścia ze schroniska na Chochołowskiej). Dla Słowaków zaś, w tym samym kierunku idzie się Raczkową Doliną na Bystrą (najwyższy szczyt Tatr Zachodnich), albo Jamnicką na Rohacze. Na pierwszy rzut oka, oba te kierunki wyglądają dużo bardziej spektakularnie od mało znanego pasma Otargańców, co skutkuje śladowym zainteresowaniem ich przejściem.
Rok wcześniej, po przejściu Banówki ciemność przyłapała mnie na powrocie w okolicy Rakonia i wierzcie mi, to nie było przyjemne doświadczenie. Wprawdzie odcinek pomiędzy Rakoniem i Grzesiem w dzień przypomina szeroką, górską autostradę, jednak po zmroku jest to zupełnie odmienna rzeczywistość. Już nie raz przemierzałem Karkonosze od zmierzchu do świtu (wcześniejsze edycje Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej) i czułem się tam pewnie, jak u siebie. Tatry są inne. Po zmierzchu stają się obce, nieprzyjazne i bardzo niebezpieczne. Drapieżne.
Moja przymiarka do przejścia Otargańców wskazywała na około 20 godzin marszu, a więc tak samo, jak w przypadku Banówki. Różnica w tym, że tamtą trasę od Tatliakovej Chaty do schroniska na Chochołowskiej przechodziłem już kilka razy, natomiast Otargańce kończą się Jarząbczym Wierchem, a tam jeszcze nie dotarłem. Raz szedłem od Starorobociańskiego w kierunku Kończystego Wierchu i dalej w kierunku Trzydniowiańskiego, przy czym ten odcinek w dzień był łatwy i przyjemnie się nim wędrowało, dlatego kombinowałem, aby znaleźć się tam przed zmrokiem.
Tak bardzo wziąłem sobie do serca konieczność przejścia najtrudniejszego etapu wędrówki przed zmrokiem, że zamiast prognozowanych 20 godzin, wycieczka zajęła mi „zaledwie” 17. Do trzymania dobrego tempa dopingowały mnie chmury, które już od rana leniwie sunęły w moim kierunku od strony najwyższych tatrzańskich szczytów. Na szczęście, wcale im się nie śpieszyło i otuliły mój szlak dopiero późnym popołudniem w okolicy Kończystego Wierchu. A więc już na łatwym, końcowym etapie tego wrześniowego spaceru.
Wrażenia z przejścia szlakiem przez Otargańce? Ogromna przestrzeń i głębia po obu stronach tego grzbietu, ograniczona od wschodu masywem Bystrej, a od zachodu okazałym pasmem Barańców. Uwierzcie, coś takiego wywołuje fascynujące, euforyczne poczucie swobody. Tego nie oddadzą żadne zdjęcia, czy nagrania. I jeszcze jedno. Takich potężnych zakwasów w nogach, jakie miałem po przejściu Otargańców, to ja nie doświadczyłem nigdy w życiu. Efekt wspomnianego przewyższenia oraz rzetelnego tempa marszu w wyścigu z nadciągającymi chmurami i nieprzyjemną perspektywą tatrzańskiej wędrówki po zmroku.
Podejście z Niżnej Luki pod Niżny Ostredok
Pobojowisko na zdjęciach poniżej, to szlak turystyczny. Tak wygląda podejście z Niżnej Luki do podnóża Niżnego Ostredoka – pierwszego od strony południowej wierzchołka pasma Otargańców. Nie dość, że momentami jest stromo, to w dodatku trzeba przedzierać się przez zasieki z przewróconych drzew. Trafiają się też osuwiska, na których musimy włączyć napęd na cztery, bo luźne podłoże ucieka spod nóg. Chociaż nie jest łatwo, to podejście sprawia dużą frajdę właśnie tym swoim urozmaiceniem w zaskakujące utrudnienia. Odcinek ten liczy sobie zaledwie 2,5 km długości, ale przewyższenie, to ponad 700 m w pionie.
Pobojowisko na tym zdjęciu i poniżej, to szlak turystyczny. Tak wygląda podejście z Niznej Luki do podnóża Magury – pierwszego od strony południowej wierzchołka pasma Otargańców. Nie dość, że momentami jest bardzo stromo, to w dodatku trzeba przedzierać się przez zasieki z przewróconych drzew. Trafiają się też osuwiska, na których musimy włączyć napęd na cztery, bo luźne podłoże radośnie ucieka spod nóg. Chociaż nie jest łatwo, to podejście sprawia dużą frajdę właśnie tym swoim urozmaiceniem w różne, niekiedy zaskakujące utrudnienia.
Filmik poniżej, to nagrany przeze mnie widok z wąziutkiej ścieżki wiodącej nad krawędzią zbocza opadającego do Doliny Jamnickiej. Na początku nagrania to, co jeszcze mam w tym dniu do przejścia. Następnie spojrzenie w głębię Jamnickiej i jej otoczenie: oba Rohacze po prawej, dalej widoczna Banówka i wprost na przeciwległe zbocze doliny – okazałe wzniesienia Barańców. Szlak przez Barańce jest sporo dłuższy od tego na Otargańcach, więc już teraz nabrałem apetytu na spacer tym pasmem 🙂
Na filmiku poniżej, spotkanie z kozicami tatrzańskimi po zejściu z Otargańców. Gdzieś w okolicy Kopy Prawdy. Dokładnie nie wiem gdzie, bo wszystko było w chmurach. Na nagraniu słychać porywy wiatru, ale zwróćcie uwagę na powtarzające się świszczące dźwięki. Mi przypominają gwizdy, jakie wydaje polujący jastrząb. W tym momencie byłem przekonany, że to odgłosy wydawane przez jakiegoś skrzydlatego drapieżnika. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że tak „gwiżdżą” kozice, gdy są zaniepokojone (poźniej wyczytałem to w internetach). Taki ichni sygnał ostrzegawczy. W ogóle, to kozice są bardzo płochliwe, dlatego nagranie jest krótkie. Po prostu nie chciałem ich denerwować swoją obecnością i poprzez to zmuszać do ucieczki. Kiedyś czytałem opis zajścia, które miało miejsce na Barańcu w latach 70-tych. W sylwestrową noc słowaccy turyści krzykami i hukiem petard spłoszyli cały kierdel (tak nazywa się stado kozic) W tej grupie były koźlęta i kozy w ciąży. W ucieczce wszystkie zginęły skacząc ze stromego zbocza.
W porównaniu z przejściem Banówki (dystans 50 km), spacer przez Otargańce nie imponuje ilością przewędrowanych kilometrów. Ale wspominane przewyższenie wyszło całkiem przyzwoite. U mnie jest to „jedynie” 1278 metrów, a mówi się o 1400 – 1500 metrach. Znaczenie ma tutaj miejsce rozpoczęcia przejścia Otargańców. W moim przypadku była to Niżna Luka, podczas gdy zazwyczaj punktem startowym są położone niżej parkingi znajdujące się u wejścia do Wąskiej Doliny (słow. Úzka dolina) będącej połączeniem Jamnickiej i Raczkowej.
You must be logged in to post a comment.