Otargańce

Poranek końca lata na Ornaku. Na drugim planie na wprost – Bystra, czyli najwyższy szczyt Tatr Zachodnich (2248 m n.p.m.). Z prawej – masywny Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.). Pomiędzy nimi, już z trzeciego planu, popatruje w naszym kierunku Zadnia Kopa (2162 m n.p.m.). W tym momencie cel obecnego etapu mojego spaceru znajduje się u podnóża Starorobociańskiego. Tam dotrę do granicy ze Słowacją na Gaborowej Przełęczy i zejdę w Gaborową Dolinę.

Wraz ze szlakami wiodącymi przez Rohacze i Banówkę, Otargańce należą do najciekawszych tras turystycznych w słowackich Tatrach Zachodnich. Może nie posiadają takich „momentów” z ekspozycjami jak pierwsze dwa, ale za to mają… przewyższenie! I to jedno z największych w całych Tatrach. Mam na myśli różnicę w pionie pomiędzy najniższym, a najwyższym punktem na szlaku i w przypadku Otargańców podaje się 1400, a nawet 1500 metrów. Jest to oczywiście zależne od tego, skąd rozpoczynamy wędrówkę.

Dalszy ciąg spaceru grzbietem Ornaku. Rzut okiem w stronę Tatr Wysokich (na wschód) i niestety… Już teraz zauważam to, czego najbardziej obawiałem się planując przejście Otargańców – wolno pełznące wśród odległych szczytów chmury. Z Kościeliska wyruszyłem o 5 rano, a w tym momencie jest godzina 8. Jeżeli przy niskim zachmurzeniu na Otargańcach złapie mnie zmrok, to może być wesoło. Oczywiście „wesoło” w sensie czarnego humoru w rodzaju: operacja udana, ale pacjent nie przeżył.

Wikipedia opisuje Otargańce jako: „…potężną boczną grań w słowackich Tatrach Zachodnich, rozdzielającą Dolinę Jamnicką od Doliny Raczkowej„. I faktycznie, oglądane z dna którejś z tych dolin, wywołują imponujące wrażenie. Składa się na nie kilka szczytów, spośród których najwyższa jest Jakubina (pol. Raczkowa Czuba) – 2194 m n.p.m. 

Na Gaborowej Przełęczy. W nogach 12 km, w tym konkretne podejście spod Schroniska na Hali Ornak do Iwaniackiej Przełęczy. Jest dwadzieścia po 9 i jeszcze nie potrafię ocenić, czy mam dobre tempo, bo to się dopiero okaże po dotarciu do południowego podnóża Otargańców na Nižnej lúce. Jeżeli dojdę tam do godziny 13, to będę miał szansę przejść całe Otargańce przed zmrokiem. Pora ruszać na wprost w dół i wejść w Gaborową Dolinę. Czuję ogromną ekscytację, gdyż w tym momencie wchodzę na ścieżkę, którą wcześniej nie wędrowałem. Tak, jakbym wybrał się na pierwszą randkę z nową dziewczyną. Ale fajne uczucie! 🙂

Oprócz wspomnianego przewyższenia, spacer przez Otargańce oferuje jeszcze jedną (i chyba najbardziej pociągającą) atrakcję – odosobnienie. Szlak nie jest popularny wśród górskich łazików, bowiem z Polski dostęp tutaj jest mocno utrudniony z powodu odległości (chociażby w przypadku wyjścia ze schroniska na Chochołowskiej). Dla Słowaków zaś, w tym samym kierunku idzie się Raczkową Doliną na Bystrą (najwyższy szczyt Tatr Zachodnich), albo Jamnicką na Rohacze. Na pierwszy rzut oka, oba te kierunki wyglądają dużo bardziej spektakularnie od mało znanego pasma Otargańców, co skutkuje śladowym zainteresowaniem ich przejściem.

Schodzę przez Gaborową i nie mogę doczekać się widoku mojego wyzwania. Tymczasowo zasłania mi je południowe zbocze spasionego Starorobociańskiego, ale nagle… Jest! Na wprost! Grań Otargańców. Uuu! Wygląda smakowicie. Zapowiada się udana randka 🙂

Rok wcześniej, po przejściu Banówki ciemność przyłapała mnie na powrocie w okolicy Rakonia i wierzcie mi, to nie było przyjemne doświadczenie. Wprawdzie odcinek pomiędzy Rakoniem i Grzesiem w dzień przypomina szeroką, górską autostradę, jednak po zmroku jest to zupełnie odmienna rzeczywistość. Już nie raz przemierzałem Karkonosze od zmierzchu do świtu (wcześniejsze edycje Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej) i czułem się tam pewnie, jak u siebie. Tatry są inne. Po zmierzchu stają się obce, nieprzyjazne i bardzo niebezpieczne. Drapieżne.

Rozdroże pod Klinem. W tym miejscu Dolina Raczkowa pod górę rozgałęzia się na Dolinę Zadnią Raczkową (w lewo na zdjęciu) oraz na Dolinę Gaborową (w prawo na zdjęciu). Zadnią wchodzi się żółtym szlakiem na Kończysty Wierch, zaś Gaborową idziemy na Bystrą, bądź na Starorobociański. Nazw jest tyle, że się mózgownica lasuje. Dopiero po ich rzeczywistym przejściu utrwalają się i wiemy gdzie co się znajduje.

Moja przymiarka do przejścia Otargańców wskazywała na około 20 godzin marszu, a więc tak samo, jak w przypadku Banówki. Różnica w tym, że tamtą trasę od Tatliakovej Chaty do schroniska na Chochołowskiej przechodziłem już kilka razy, natomiast Otargańce kończą się Jarząbczym Wierchem, a tam jeszcze nie dotarłem. Raz szedłem od Starorobociańskiego w kierunku Kończystego Wierchu i dalej w kierunku Trzydniowiańskiego, przy czym ten odcinek w dzień był łatwy i przyjemnie się nim wędrowało, dlatego kombinowałem, aby znaleźć się tam przed zmrokiem. 

„Velką Kalamitą” (Wielką Katastrofą) Słowacy nazwali coś w rodzaju tornada, które w 2004 roku spustoszyło te okolice. Na ziemię zostało powalonych wówczas niemalże 8 mln drzew. Zbliżona sytuacja powtórzyła się w latach 2007 i 2014. Na zdjęciu, to nie wycinka zdrowego drzewostanu, lecz uprzątanie skutków powtarzających się w tym rejonie wichur.

Tak bardzo wziąłem sobie do serca konieczność przejścia najtrudniejszego etapu wędrówki przed zmrokiem, że zamiast prognozowanych 20 godzin, wycieczka zajęła mi „zaledwie” 17. Do trzymania dobrego tempa dopingowały mnie chmury, które już od rana leniwie sunęły w moim kierunku od strony najwyższych tatrzańskich szczytów. Na szczęście, wcale im się nie śpieszyło i otuliły mój szlak dopiero późnym popołudniem w okolicy Kończystego Wierchu. A więc już na łatwym, końcowym etapie tego wrześniowego spaceru.

Wrażenia z przejścia szlakiem przez Otargańce? Ogromna przestrzeń i głębia po obu stronach tego grzbietu, ograniczona od wschodu masywem Bystrej, a od zachodu okazałym pasmem Barańców. Uwierzcie, coś takiego wywołuje fascynujące, euforyczne poczucie swobody. Tego nie oddadzą żadne zdjęcia, czy nagrania. I jeszcze jedno. Takich potężnych zakwasów w nogach, jakie miałem po przejściu Otargańców, to ja nie doświadczyłem nigdy w życiu. Efekt wspomnianego przewyższenia oraz rzetelnego tempa marszu w wyścigu z nadciągającymi chmurami i nieprzyjemną perspektywą tatrzańskiej wędrówki po zmroku.  

Niżna Luka 984 m n.p.m. Z Kościeliska tutaj jest 19 km z ogonkiem. I to właśnie w tym miejscu rozpoczyna się właściwy odcinek mojego spaceru – przejście pasma Otagańców. Do Niżnej Luki docieram o godzinie 11.30, a więc grubo ponad godzinę przed wyliczonym przeze mnie czasem. Jestem bardzo zadowolony z mojego tempa. Przyzwoicie, jak na starszego pana 😉

Podejście z Niżnej Luki pod Niżny Ostredok

Pobojowisko na zdjęciach poniżej, to szlak turystyczny. Tak wygląda podejście z Niżnej Luki do podnóża Niżnego Ostredoka – pierwszego od strony południowej wierzchołka pasma Otargańców. Nie dość, że momentami jest stromo, to w dodatku trzeba przedzierać się przez zasieki z przewróconych drzew. Trafiają się też osuwiska, na których musimy włączyć napęd na cztery, bo luźne podłoże ucieka spod nóg. Chociaż nie jest łatwo, to podejście sprawia dużą frajdę właśnie tym swoim urozmaiceniem w zaskakujące utrudnienia. Odcinek ten liczy sobie zaledwie 2,5 km długości, ale przewyższenie, to ponad 700 m w pionie. 

Rzut okiem za siebie. Widok na południe z Niżnego Ostredoka na Kotlinę Liptowską i Niżne Tatry (pasmo górskie znajdujące się w całości na terenie Słowacji).
Na wprost – Niżna Magura (1920 m n.p.m.). W kolejności Magury są trzy: Niżna, Pośrednia oraz Wyżnia i jest to nazewnictwo słowackie. Żeby było ciekawiej, to w nazewnictwie polskim, owe Magury są… Otargańcami. Słowacy nie upraszczają tego bałaganu, bowiem dla nich Otargańce to całe pasmo w skład którego wchodzą wspomniane szczyty, aż do Jarząbczego Wierchu.  Trudno wypatrzyć szlak wiodący przez te wierzchołki, gdyż jest on mało uczęszczany i na kamienistym podłożu nie widać żadnych śladów bytności ludzkiej. Co charakterystyczne dla słowackiej części Tatr – oznakowanie szlaku jest bardzo oszczędne. Wiem, że w tym momencie idę zielonym szlakiem, ale zielonych oznaczeń jego przebiegu jest jak na lekarstwo.
Wąską ścieżką w kierunku Wyżniej Magury. Po obu jej stronach – fantastycznie przestrzenne widoki w głębokie doliny: Raczkową (po prawej) i Jamnicką (po lewej). Wysokie szczyty na drugim planie, to od prawej: Starorobociański Wierch, Jakubina (pol. Raczkowa Czuba) i Jarząbczy Wierch.
Na szlaku nie ma momentów ekspozycji takich, na jakie natknąłem się przechodząc Rohacze i Banówkę. Niemniej jednak pokonywanie wzdłuż skalnych grzebieni wymaga zachowania ostrożności i skupienia.

Filmik poniżej, to nagrany przeze mnie widok z wąziutkiej ścieżki wiodącej nad krawędzią zbocza opadającego do Doliny Jamnickiej. Na początku nagrania to, co jeszcze mam w tym dniu do przejścia. Następnie spojrzenie w głębię Jamnickiej i jej otoczenie: oba Rohacze po prawej, dalej widoczna Banówka i wprost na przeciwległe zbocze doliny – okazałe wzniesienia Barańców. Szlak przez Barańce jest sporo dłuższy od tego na Otargańcach, więc już teraz nabrałem apetytu na spacer tym pasmem 🙂  

Rzut okiem za siebie. Na wprost – tępy łeb Pośredniej Magury.
Przede mną Wyżnia Magura. Zbocza ma pokryte gołoborzem przypominającym to z Wielkiego Szyszaka w Karkonoszach. Rożnica polega na tym, że na Szyszaku przez gołoborze ułożono wygodny kamienny chodnik, natomiast tutaj wszystko jest au naturel. Żeby wejść na szczyt, trzeba uważnie przechodzić kamień po kamieniu. Tak, to nadal jest szlak przez Otargańce 😀
Z prawej Jakubina (pol. Raczkowa Czuba). Z lewej – Jarząbczy Wierch. I to będzie koniec przejścia pasma Otargańców. Ten odcinek, to już wygodny i nieskomplikowany szlak. Dochodzi godzina 16 i na tej wysokości okolicę zaczynają otulać te chmury, które rano widziałem z Ornaku. Wygląda więc na to, że niespecjalnie spieszyły się płynąc tutaj. Pewnie robiły to dla mnie tak, abym bezpiecznie przeszedł najtrudniejsze odcinki 😉

Na filmiku poniżej, spotkanie z kozicami tatrzańskimi po zejściu z Otargańców. Gdzieś w okolicy Kopy Prawdy. Dokładnie nie wiem gdzie, bo wszystko było w chmurach. Na nagraniu słychać porywy wiatru, ale zwróćcie uwagę na powtarzające się świszczące dźwięki. Mi przypominają gwizdy, jakie wydaje polujący jastrząb. W tym momencie byłem przekonany, że to odgłosy wydawane przez jakiegoś skrzydlatego drapieżnika. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że tak „gwiżdżą” kozice, gdy są zaniepokojone (poźniej wyczytałem to w internetach). Taki ichni sygnał ostrzegawczy. W ogóle, to kozice są bardzo płochliwe, dlatego nagranie jest krótkie. Po prostu nie chciałem ich denerwować swoją obecnością i poprzez to zmuszać do ucieczki. Kiedyś czytałem opis zajścia, które miało miejsce na Barańcu w latach 70-tych. W sylwestrową noc słowaccy turyści krzykami i hukiem petard spłoszyli cały kierdel (tak nazywa się stado kozic) W tej grupie były koźlęta i kozy w ciąży. W ucieczce wszystkie zginęły skacząc ze stromego zbocza.

Rzut okiem za siebie. Wierzchołek na wprost, to Czubik (1845 m n.p.m.). Za nim znajduje się niewidoczny w chmurach Kończysty Wierch i to stamtąd przyszedłem.
Masywny wierzchołek na wprost, to Kominiarski Wierch. Nie jest on dostępny dla turystów i nie wiedzie nań żaden szlak. Niemniej jednak widok Kominiarskiego jest znany wszystkim tatrzańskim łazikom, bowiem szczyt ten góruje nad szlakiem wiodącym na Polanę Chochołowską i jest pierwszym, co widzisz po wyjściu ze schroniska na Chochołowskiej. Otwierasz drzwi głównego wyjścia i od razu Kominiarski mówi ci: dzień dobry! 🙂
Zmierzcha. Schodzę z Trzydniowiańskiego Wierchu do Polany Trzydniówki. W dole Polana Chochołowska. Wierzchołek po prawej, to Bobrowiec. W głębi na drugim planie – Osobita (Słowacja). Z lewej – Grześ. Stąd do Kościeliska jeszcze z dziesięć kilometrów, ale to wielokrotnie przechodzony przeze mnie odcinek, więc oddaję się beztroskiemu rozpamiętywaniu przygód mijającego dnia. Jest cudownie. Kocham takie chwile.

W porównaniu z przejściem Banówki (dystans 50 km), spacer przez Otargańce nie imponuje ilością przewędrowanych kilometrów. Ale wspominane przewyższenie wyszło całkiem przyzwoite. U mnie jest to „jedynie” 1278 metrów, a mówi się o 1400 – 1500 metrach. Znaczenie ma tutaj miejsce rozpoczęcia przejścia Otargańców. W moim przypadku była to Niżna Luka, podczas gdy zazwyczaj punktem startowym są położone niżej parkingi znajdujące się u wejścia do Wąskiej Doliny (słow. Úzka dolina) będącej połączeniem Jamnickiej i Raczkowej.