– Jak to jest z tą waszą rejestracją na autach? – pytam miejscowego z którym od dłuższego czasu maszeruję w peletonie wałbrzyskiej Potrójnej Korony. – Mam na myśli litery DB – dodaję po chwili. – U mnie jest to czytelne. ZMY, a więc „Z”, jak Zachodniopomorskie, a „MY”, czyli Myślibórz. Ale DB? Rozumiem „D”, bo to Dolnośląskie, ale „B”, że niby jak Wałbrzych? Tamten się uśmiecha. – To proste – stwierdza – DB, to skrót od „Dolina Biedy”.
Dotychczas z Wałbrzychem nie było mi po drodze, a przecież jest to miasto niezbyt odległe od moich ukochanych Karkonoszy. Być może wpływ na to miały opowieści G. w towarzystwie którego rozpoczynałem intensywne eksplorowanie karkonoskich szlaków, a i nie bez znaczenia dla mojego postrzegania tej miejscowości pozostał obraz wałbrzyskich „biedaszybów” pokazywanych w ówczesnej telewizji.
W opowieściach snutych przez G. podczas naszych karkonoskich wędrówek, Wałbrzych jawił się ponuro i groźnie, a obrazy w telewizji ukazywały dramaty mieszkańców tego miasta, których doświadczyli na przełomie wieków (koniec lat dziewięćdziesiątych i początek dwutysięcznych). Wprawdzie na nadal dostępnych na YouTube filmach z chociażby lat 70-tych, Wałbrzych nie grzeszy urodą, ale wtedy przynajmniej ludzie mieli tam pracę. Z kopalni wywożono masy czarnego urobku, a kominy koksowni zasnuwały okolicę równie czarnym dymem. Brzydko, ale nie głodno. Mając wybór, chyba lepiej umrzeć na pylicę, niż z głodu.
Na przełomie wieków kopalnie upadły i zamknięto koksownie. Wałbrzyszanie pozostali z niczym. Pamiętać należy, że wtedy nie było w Polsce obecnego socjalu, a ogólna sytuacja gospodarcza wyglądał tragicznie. Nawet w moim rejonie bezrobocie sięgało 35%. Biedy sam doświadczyłem na własnej skórze, kiedy to po ukończonych studiach stałem się bezrobotnym magistrem, ale mimo wszystko nie było tak źle, jak w Wałbrzychu i jego okolicach. W Wałbrzychu dosłownie można było umrzeć z głodu.
Otoczenie Wałbrzycha jest górzyste i są to góry bardzo stare. Stare, jak węgiel kamienny, którego złoża podchodzą tuż pod powierzchnię ziemi. Bierzesz szpadel, kopiesz raz i… wydobywasz węgiel. Po zamknięciu kopalni i utracie jedynego źródła utrzymania, byli górnicy zaczęli wydobywać węgiel samodzielnie, właśnie z takich płytkich złóż. To wtedy rozpowszechniło się pojęcie „biedaszybów”. Czyli takich prowizorycznie zabezpieczonych dziur w ziemi z których bezrobotni górnicy kopali węgiel na sprzedaż po to, aby kupić jedzenie dla swoich rodzin. Zdarzało się, że taka podparta kołkami dziura waliła się odbierając życie kopiącym, co przyciągało służby. Na przykład Policję, czy Straż Miejską, które karami usiłowały przegonić kopiących. To była dramatyczna groteska; z jednej strony Państwo niejako skazywało tych ludzi na totalną biedę i głód, a z drugiej strony chciało ich karać za to, że własnym staraniem, przynajmniej nie chcieli oni być głodni. Obrazowo ujmując: Dolina Biedy.
Do Wałbrzycha przyjechałem w celu zaspokojenia stale tlącej się we mnie potrzeby górskiej wędrówki. Tak, do Wałbrzycha jedzie się w góry. One są tutaj wszędzie wokół. Wychodzisz z miasta prosto pod górę. Wzniesienia nie są szczególnie wybitne, ale za to mają imponująco strome podejścia. Takie, co to w dużejmierze robi się z „napędem na cztery”. Na początku tego roku wypatrzyłem w necie cykl długodystansowych imprez górskich o intrygującej nazwie: Potrójna Korona i właśnie w okolicach Wałbrzycha odbywa się jedno z serii wydarzeń owej Potrójnej Korony.
I jakie wrażenia z obecnego Wałbrzycha? Bardzo dobre! Jeżeli chodzi o okoliczne góry, to sponiewierałem się w nich naprawdę rzetelnie (wałbrzyską Potrójną Koronę opiszę w kolejnym wpisie). Co do samego miasta, to przeszło ono i nadal przechodzi wiele zmian w znaczeniu pozytywnym. Owszem, wcale nie trzeba daleko szukać starego Wałbrzycha, jednak wjeżdżając po raz pierwszy do tego miasta wcale nie ma się chęci jego natychmiastowego opuszczenia. Wręcz przeciwnie, całkiem przyzwoite nawierzchnie miejskich dróg i ogarnięte fasady kamienic w centrum, zachęcają do myszkowania po Wałbrzychu. Od razu widać, że tutejsi autentycznie starają się poprawić wizerunek miasta i to się im udaje. Przykładem efektywności tych starań jest tzw. Stara Kopalnia, która w tym roku gościła Potrójną Koronę jako baza tej imprezy. Tutaj widać masę pracy i środków włożonych w renowację tej lokalizacji, a efekt jest wyśmienity. Będąc w Wałbrzychu, koniecznie odwiedźcie Starą Kopalnię.
You must be logged in to post a comment.