W internety wpisujemy zapytanie: co daje spacerowanie? Przykładowa odpowiedź: „spacerowanie poprawia działanie układu krążenia, wzmacnia kości, pomaga w redukcji tkanki tłuszczowej, a także zwiększa siłę i wytrzymałość mięśni”. Brzmi całkiem zachęcająco, czyż nie? Osobiście staram się jak najwięcej z dostępnego mi wolnego czasu poświęcać przyjemności spacerowania, a że z dawnych, dobrych dni pozostała mi w dalszym ciągu przyzwoita kondycja fizyczna, to staram się ją wykorzystywać do przechodzenia większych dystansów. Kiedyś była to rywalizacja w maratonach o ekstremalnym charakterze, a obecnie są to długie wędrówki połączone z poznawaniem nowych ludzi i zawieraniem ciekawych znajomości.
Jakiś czas temu, przeglądając kalendarz górskich maratonów natknąłem się na imprezę, której idea już na pierwszy rzut oka pasowała do moich aktualnych potrzeb. Przede wszystkim, obecnie w ogóle nie przemawia do mnie niegdysiejsza potrzeba rywalizacji. Pozostała natomiast chęć potwierdzania własnych możliwości fizycznych. Wszak z czasem nie młodnieję, dlatego upewniam się, że w dalszym ciągu „mogę”.
Potrójna Korona jest rozgrywanym na przestrzeni roku cyklem 4 imprez o charakterze górskich maratonów, jednak pozbawionych elementu rywalizacji. Uczestnicy mają do przejścia dystans około 80 – 85 kilometrów w określonym limicie czasu (24-28 godzin) i to wszystko. Tak jak w maratonach na orientację mamy do zaliczenia punkty kontrolne, jednak ich położenie jest znane przed startem, a organizatorzy udostępniają na stronie wydarzenia tzw. track(zapisany ślad przejścia całej trasy), który można wrzucić do telefonu lub odbiornika GPS i na tej podstawie przejść cały dystans jak po przysłowiowym sznurku.
Dbałość organizatorów Potrójnej Korony o uczestników jest wzorcowa. Szczerze powiedziawszy, to przez lata mojej radosnej poniewierki na trasach najprzeróżniejszych imprez długodystansowych nie zetknąłem się z takimi „luksusami”, jakie są zapewnione na Potrójnej Koronie. Przede wszystkim mam tutaj na myśli zaprowiantowanie. Średnio na co drugim punkcie kontrolnym mamy do dyspozycji płyny, w tym izotonik, gorącą herbatę i kawę oraz wrzątek, o wodzie nie wspomnę. Są kanapki i przekąski, a na mecie dostajemy suty gorący posiłek. Jeżeli chodzi o jedzenie, to do wyboru mamy wariant wege i mięsny. Kto chociaż raz spróbował długiej wędrówki po górach, ten dobrze wie, jak z każdym kilometrem potrafi „zwiększać się” waga każdego kilograma niesionej w plecaku wałówki.
Umiarkowany dystans wędrówki nie wypruwa z sił, które przed lub po tym rzetelnym spacerze można spożytkować na zwiedzanie okolicy, a ta jest nader ciekawa. Trasy trzech imprez z cyklu są poprowadzone na szeroko pojętym terenie Kotliny Kłodzkiej, a jedną umiejscowiono na Śląsku w Beskidzie Żywieckim. Na chwilę obecną uczestniczyłem w dwóch z nich (Orlickiej oraz Wałbrzyskiej) i przy okazji obydwu udało mi się dodatkowo odwiedzić miejscówki, których tak sam z siebie pewnie nigdy bym nie zobaczył.
You must be logged in to post a comment.