Korona Rudaw Janowickich

Wizytówką Rudaw Janowickich jest mnogość fantastycznej urody formacji skalnych. Są one porozrzucane po całej okolicy, niczym grzyby w lesie. Dosłownie, gdyż wyrastają niespodziewanie na zadrzewionych zboczach tych gór i szuka się ich niemalże jak podgrzybki w bukowym zagajniku. Na zdjęciu „Nosorożec”, albo „Ryjówka” w grupie tzw. Starościńskich Skał. W internecie zetknąłem się z obiema tymi nazwami, a sama skała jest moją ulubioną w tej okolicy.

Wygląda na to, że mijający rok był dla mnie czasem korony, a raczej wielu koron. Szczęśliwie, nie był to znowu rok TEJ korony. Rudawska korona okazała się być dla mnie szczególną, gdyż rok wcześniej próbowałem ją obejść w jeden dzień i mi nie wyszło. To było pierwsze od wielu lat zamierzenie górskie, którego nie udało mi się zrealizować, co znacząco zwiększyło apetyt na ponowienie próby.

Rudawskie widoki. Z powodu zalesienia tutejszych szczytów zazwyczaj niewiele widać podczas wędrówki, ale jak już otworzy się przestrzeń, to mamy przed sobą praktycznie całą Kotlinę Jeleniogórską, Karkonosze, Kaczawy oraz Izery. Na zdjęciu widok z Sokolika Dużego na Karkonosze.

Rudawy Janowickie nie są szczególnie rozległym pasmem, a ich szczyty nie imponują wysokością. W większości są to zadrzewione, masywne grzbiety o wysokości nie przekraczającej tysiąca metrów. Z mojej perspektywy, Rudawy są położone gdzieś pomiędzy Karkonoszami, a Górami Kaczawskimi. Piszę „z mojej perspektywy”, bowiem startując w Przejściu Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej, stanowiły one dla mnie etap wędrówki po zejściu z Karkonoszy, a przez wejściem w Kaczawy. 

Schronisko „Szwajcarka”. Na szlaku w kierunku Sokolików i Krzyżnej Góry.

Zgodnie z informacją opublikowaną na stronie msw-pttk.org.pl do korony Rudaw zaliczono 10 szczytów z których najwyższy jest Skalnik (945 m n.p.m). Z kolei według moich obliczeń przeprowadzonych za pomocą popularnej Mapy Turystycznej (mapa-turystyczna.pl), obejście ich wszystkich jednorazowo, dawałoby dystans około 50 kilometrów. W sam raz na niezbyt wymagający, całodniowy spacer. Za pierwszym podejściem zbagatelizowałem wyzwanie, całkowicie zapominając o bardzo ciekawej specyfice tych gór i wykorzystującym ją doborze przez PTTK szczytów do tej korony. Wystarczyło nie trafić w jeden z nich, narobić pustych kilometrów, a w efekcie nie wyszło i musiałem odpuścić. 

Sokolik Duży (642 m n.p.m.). Doskonały punkt widokowy i mekka wspinaczy skałkowych. Bardzo lubię góry, jednak wspinaczem nie jestem. Wolę robić pieszo dziennie dziesiątki kilometrów górskimi szlakami. Po prostu w ten sposób więcej się zobaczy i pozna nowych miejsc. Na Sokolik Duży wchodzi się po metalowych schodach na obszerną platformę znajdującą się na jego szczycie. Podobno historia powstania tej konstrukcji sięga XIX wieku, ale bez obaw, jest to bardzo solidna budowla i ząb czasu niespecjalnie ją nadgryzł. Widać na niej za to ślady zużycia po przejściu pokoleń turystów, którzy przez ponad 100 lat odwiedzili to miejsce. W sezonie wakacyjnym, jest to najbardziej oblegany przez urlopowiczów punkt w Rudawach. I nic w tym dziwnego, gdyż od parkingu na Przełęczy Karpnickiej jest niedaleko, a widoki naprawdę przednie.

Jak już wspomniałem, rudawskie wzniesienia pokrywa las i nie są one szczególnie wysokie. Co więcej, część z nich znajduje się relatywnie blisko siebie i nie są wybitne w sensie tego, że idąc szlakiem wśród drzew nie widzi się kolejnego z nich. Żeby było jeszcze ciekawiej, to niektóre w ogóle znajdują się poza szlakami i nie są w żaden sposób oznaczone. Przykładowo, takimi incognito szczytami są Świnia Góra, Dzicza Góra, czy Wilkowyja (swoją drogą, ciekawe nazwy, co nie?). Za pierwszym razem nie trafiłem w Świnią Górę. Po prostu nie pilnowałem mapy, zagapiłem się i poszedłem daleko w innym kierunku. Lubię łazić po górach słuchając audiobooki i bujać myślami w obłokach, a przy robieniu korony Rudaw, przynajmniej za pierwszym podejściem trzeba zachować odrobinę czujności i obserwować mapę.

Krzyżna Góra (654 m n.p.m..). Nieodległa od Sokolików, ale nieco trudniej jest się na nią wgramolić. Tutaj metalowych schodów nie ma, a na szczycie jest trochę ciasno. Widoki na okolicę dobre, jednak w kierunku północnym ograniczone przez drzewa.

Za początek i koniec mojego spaceru obrałem Przełęcz Karpnicką i moim zdaniem jest to optymalna miejscówka do obejścia w jeden dzień całej rudawskiej korony. Poza tym, nieopodal znajduje się znane wszystkim, chociaż trochę obeznanym z historią polskiego himalaizmu schronisko Szwajcarka oraz Sokoliki (nie parówki, tylko skaliste wzniesienia). To tutaj wspinały się takie tuzy wśród zdobywców gór najwyższych, jak Wanda Rutkiewicz, Krzysztof Wielicki, czy Wojciech Kurtyka.

Jelenia Góra. Widok z Krzyżnej Góry.

Rudawy Janowickie, jak większość pasm górskich w Polsce są rozciągnięte na linii wschód-zachód (wyjątkiem są pasma w relacji północ-południe i w pobliżu Rudaw, są to Góry Krucze w okolicy Lubawki). Z kolei Przełęcz Karpnicka leży na ich zachodniej krawędzi i od tego miejsca na zachód, z całej rudawskiej korony do odwiedzenia mamy jedynie dwa szczyty – Sokolik i Krzyżną Górę. Pozostałych osiem znajduje się na wschód od tej przełęczy.

Starościńskie Skały na Lwiej Górze (718 m n.p.m.). Jedna z najobszerniejszych grup skalnych w Rudawach Janowickich. Na tym zdjęciu jest tylko przykładowy, niewielki element tej kamiennej układanki. Miejscówka po raz pierwszy odwiedzona przeze mnie zimą 2017 roku (wpis na moim blogu: Starościńskie Skały). Turystycznie łatwo dostępne z miejscowości Strużnica (czarny szlak) oraz z Przełęczy Karpnickiej (niebieski szlak). Gdybyście byli w okolicy, to koniecznie trzeba je odwiedzić i obejść z każdej strony, gdyż są one „zmiennokształtne” i przez to niezwykle fotogeniczne. Zmiennokształtne w tym sensie, że niejako zmieniają one swój wygląd w zależności od tego, z której strony się na nie patrzy. Doskonałym tego przykładem jest skała o nazwie „Nosorożec/Ryjówka” (ta u góry wpisu). Trzeba się odpowiednio ustawić, aby na zdjęciu uzyskać taki jej kształt. Inaczej można koło niej przejść i nawet nie zwrócić szczególnej uwagi.

Startując z parkingu (darmowego) na Przełęczy Karpnickiej, Sokoliki oraz Krzyżną Górę zrobiłem na lekko, zostawiając plecak w aucie. W tę i z powrotem jest to razem niewiele ponad 4 kilometry, więc nie ma potrzeby ciągnięcia ze sobą spowalniającego balastu. Tym razem naprawdę mi się śpieszyło, gdyż to była druga połowa września i większość z zaplanowanej trasy chciałem pokonać przed zmierzchem. Z poprzedniego roku pamiętałem bowiem, że w Rudawach niektórych szczytów trzeba szukać w przysłowiowych krzakach, a w ciemności przy świetle latarki mogło się to okazać średnio udanym przedsięwzięciem.

Skały Świnki na Świniej Górze (751 m n.p.m.). O ile pierwsze kilometry rudawskiej przechadzki wiodą oznakowanymi szlakami, a główne wzniesienia są odpowiednio oznakowane, to Świnia Góra jest takim szczytem incognito. Poza szlakiem i bez jakiegokolwiek oznakowania. To znaczy oznakowanie w pewnym sensie jest, takie naturalne, czyli właśnie przez owe Świnki. Stojąc pod Świnkami zastanawiałem się, co i ile musiał wypić autor tej nazwy. Popatrzcie sami, czy na trzeźwo faktycznie mogą one przypominać te poczciwe zwierzaki? Chociaż… Patrząc z odpowiedniej strony…

Tym razem wszystko poszło zgodnie z planem i zebrałem pełną rudawską koronę. Dystans spaceru nie przekroczył 48 kilometrów (zakładałem około 50), a więc obrana przeze mnie trasa przejścia okazała się optymalna do zrealizowania zamierzenia. Fantastyczna pogoda u progu jesieni i niemalże puste szlaki turystyczne od Starościńskich Skał na południe do Rudnika. Na całym dystansie nie ma żadnych szczególnie wymagających podejść oraz zejść, dlatego zabawa sprowadziła się do przyjemnego połykania kilometrów i miejscami uważnego pilnowania mapy. Taka jednodniowa przygoda dla średnio zaawansowanego włóczykija. Polecam 🙂  

Świnki na zdjęciu wykonanym pod innym kątem. Coś już tutaj widać. Jakby świński ryjek. Kilka głębszych i będziemy widzieć prosięta 😀
Właśnie tak wygląda droga w kierunku jednego z ukrytych rudawskich szczytów (Dzicza Góra) zaliczonych przez PTTK do tutejszej korony. Ta do Świniej Góry jest podobna. Ową drogą jest przecinka na wprost. Idąc w dzień trzeba zachować czujność, aby na nią trafić, a co dopiero po zmroku.
Szczyt Dziczej Góry (881 m n.p.m.) jest zadrzewiony i pokryty krzakami. Wchodzisz w taką kępę krzaków i kompletnie nie masz pojęcia, czy dotarłeś do zamierzonego celu. Nie ma żadnego oficjalnego oznakowania. Na szczęście, jakiś dobry człowiek powiesił w tym gąszczu taki elegancki, ręcznej roboty baner. Chwała mu za to! 😀
Wołek (878 m n.p.m.). Spośród szczytów rudawskiej korony, jest to najwyższe wzniesienie z którego rozpościera się widok na okolicę. Wyższa jest Mała Ostra z punktem widokowym, lecz ona z jakiejś przyczyny nie załapała się do skompletowanego przez PTTK zestawienia. Przez Wołka przebiega niebieski szlak i prawdę powiedziawszy, jest do niego względnie daleko z każdego miejsca do którego można dojechać autem. Najkrócej byłoby wyruszyć ze wsi Strużnica (około 6 km w jedną stronę), ale jest to szlak mało urozmaicony. Dużo ciekawiej jest rozpocząć spacer na Wołka z Janowic Wielkich. Po drodze ma się możliwość odwiedzenia ruin Zamku Bolczów i Starościńskich Skał. Około 8 km w jedną stronę.
Widok z Wołka. Charakterystyczne dwa wzniesienia w kształcie piramid po lewej i nieco u dołu zdjęcia, to Krzyżna Góra (z lewej) i Sokolik Duży (z prawej). Na tym etapie spaceru mamy już za sobą 5 szczytów rudawskiej korony, czyli ich połowę. Jednak pod względem pokonanej odległości jest to nie więcej, niż jedna trzecia z zaplanowanego dystansu.
Z Wołka na Przełęcz Rędzińską. Zmiana otoczenia. Rozległe sielankowe widoki zamiast nieco klaustrofobicznych, gęsto zalesionych szlaków i towarzyszących im formacji skalnych z początku wędrówki.
Taka ekipa nieopodal Przełęczy Rędzińskiej. Kolesie bardzo towarzyscy i hałaśliwi. Swoją radość życia manifestowali słyszalnym już z daleka gromkim rżeniem, szeroko niosącym się po łagodnie górzystej okolicy.
Wielka Kopa (871 m n.p.m.) na wprost. Schodząc z Wołka musiałem sobie przeliczyć czas do zachodu słońca i pozostały do pokonania dystans, gdyż z mapy wynikało, że resztę szczytów można było zrobić w dwóch wariantach. Pierwszy z nich prowadził w kierunku Wielkiej Kopy znajdującej się nieopodal miejscowości Kamienna Góra. Drugi, to długotrwały marsz w kierunku Karkonoszy i najdalej wysuniętego na południe Rudnika. Wybrałem pierwszy, gdyż ten drugi odcinek znałem z Przejścia Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej (jest to fragment trasy Przejścia), a w tym momencie już wiedziałem, że nie wyrobię się przed zmrokiem. Oczywistym jest, że nocą w górach (nawet niezbyt wysokich), lepiej jest wędrować po już wcześniej poznanych szlakach.
Na szczycie Wielkiej Kopy. Zero widoków. Zatem siódmy z dziesięciu punktów rudawskiej korony odhaczony.
Długi przebieg w kierunku Wilkowyi. Tak, na zdjęciu jest szlak turystyczny z okrągłym zerem turystów/łazików górskich. Na całym tym odcinku spotkałem ich 1 sztukę (słownie: jedna sztuka) i to dopiero na Przełęczy pod Wilkowyją.

Hmm… A cóż to za krzaki? Według mojego GPSu jest to szczyt Wilkowyi (776 m n.p.m.). Poza szlakiem i bez żadnego oficjalnego oznaczenia. Na szczęście, kolejna dobra dusza przymocowała do drzewa obok karteczkę z informacją wskazującą na dotarcie do celu.
Full profeszjonal oznaczenie szczytu rudawskiej Wilkowyi
Widok z Rudnika na Kowary. Rudnik (853 m n.p.m.) jest najbardziej wysuniętym na południe szczytem rudawskiej korony i stąd do Przełęczy Karpnickiej jest około 15 kilometrów rzetelnego marszu, przy czym pod drodze pozostaje mi odhaczyć Skalnik, czyli ostatni szczyt do pełnej rudawskiej korony.
Skalnik (945 m n.p.m.). A więc tym razem udało mi się zebrać komplet z opisanej przez PTTK Korony Rudaw Janowickich. Skalnik jest najwyższym szczytem tego pasma górskiego, jednak nie ma stąd żadnych widoków. Wszystko wokół zasłaniają drzewa. Ale przynajmniej nie trzeba go szukać w gęstych krzakach, gdyż przebiega tędy szlak oznaczony niebieskim kolorem.